Poza niezdrowym trybem życia, brakiem aktywności fizycznej, godzinami spędzonymi przed ekranem telewizora i komputera, ogromny wpływ na problemy zdrowotne najmłodszych ma dźwiganie ciężkich tornistrów, po brzegi wypchanych książkami. Zdaniem dyrektorów szkół, ratunkiem dla kręgosłupów jest wprowadzenie do oferty edukacyjnej e-podręczników.
Wieloletnie badania dr Pawła Michalskiego, kierownika Oddziału Chirurgii Kręgosłupa w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie, doprowadziły do zatrważających wniosków – aż 90 proc. dzieci w Polsce ma wady postawy. Zazwyczaj są to tzw. okrągłe plecy, przeciążone stawy biodrowe, kolanowe i skokowe, płaskostopie, a nawet skolioza, czyli boczne skrzywienie kręgosłupa. Do nieodwracalnych wad postawy prowadzą brak ruchu i noszenie zbyt ciężkich plecaków szkolnych.
Amerykańska Akademia Pediatrii oszacowała, że waga tornistra nie powinna przekraczać 10-15 proc. masy ciała dziecka, tymczasem przeciętny siedmiolatek, ważący około 20 kg, taszczy na plecach aż 6 kg książek, zeszytów i innych pomocy naukowych.
– W szkole, do której uczęszcza moja córka, wciąż nie ma obiecanych szafek na książki, w których dzieci mogłyby zostawiać część podręczników i każdorazowo dźwigają je w tą i z powrotem – mówi Karolina Janczyk z Warszawy, mama 10-letniej Weroniki. – Jej plecak ledwo się dopina, poza książkami do każdego przedmiotu, ćwiczeniami, zeszytami, piórnikiem, przyborami plastycznymi, piciem i drugim śniadaniem, nosi w nim też worek ze strojem na WF i buty na zmianę, co sumuje się na 5-6 kilogramów! Sama waży 18 kg, więc proszę sobie wyobrazić, jaki to dla niej ciężar. Czy nie można zmniejszyć liczby książek albo pozwolić dzieciom na naukę z e-booków? Przecież ktoś je po coś wymyślił.
Dyrektorzy szkół twierdzą, że sytuacja wcale nie jest aż tak dramatyczna i z ich kontroli wynika, iż waga tornistrów dzieci jest mieści się w dopuszczalnym przedziale. Plany zajęć są układane tak, aby jednego dnia dzieci nie miały kilku różnych przedmiotów, które wymagają korzystania z wielu podręczników i aby muzyka oraz plastyka odbywały się bez zbędnych materiałów przynoszonych z domu. To rodziców obwiniają o niewłaściwe spakowane plecaki, w których zamiast lekkich zeszytów, ci upychają zeszyty w twardych okładkach, mnóstwo zbędnych zabawek i butelki z napojami.
Jednak zamiast przerzucać się winą, warto skupić się na realnym rozwiązaniu problemu, który mógłby w dużej mierze poprawić zaistniałą sytuację. Mowa o wprowadzeniu e-podręczników, które zgodnie z planami Ministerstwa Edukacji Narodowej mają obowiązywać w szkołach już za trzy lata. W ramach pilotażowego programu „Cyfrowa szkoła” pierwsze e-booki powinny pojawić się już w przyszłym roku, a ich komplet, złożony z 18 elektronicznych podręczników do 14 przedmiotów oraz ponad 12,5 tys. multimedialnych, ma być dostępny najpóźniej w czerwcu 2015 roku. Wszystkie materiały będą całkowicie darmowe – będzie można bezpłatnie je kopiować, przerabiać i drukować.
W początkowej fazie, wprowadzenie e-booków nie będzie oznaczać kresu dla tradycyjnych, drukowanych książek. Cyfrowe podręczniki będą uzupełnieniem oferty szkolnictwa, a dopiero w późniejszym czasie całkowicie zinformatyzują edukację. Proces ten jest długotrwały i kosztowny, składa się bowiem z kilku czynników – takich jak choćby zapewnienie wszystkim uczniom tabletów i czytników. Jednak dostęp do e-podręczników pozwoli uczniom na zostawianie ciężkich, papierowych książek w domu, gdyż na lekcjach będą mogli uczyć się z ich elektronicznej wersji, dostępnej dla każdego. Dzięki temu, waga tornistra znacznie się zmniejszy, co zdecydowanie cieszy i rodziców, i nauczycieli, i lekarzy.
– To bardzo pozytywna wizja – komentuje Agnieszka Kowalewska z Sopotu, mama dwóch chłopców w wieku szkolnym. – Dziwię się, że e-podręczniki są wprowadzane do szkół tak późno, co to za problem dla wydawców, aby dołączyć darmową wersję e-booka do każdej zakupionej papierowej książki? Pewnie żaden, raczej opieszałość MEN stoi za takim stanem rzeczy. Szkoda, bo rokrocznie cierpią kręgosłupy naszych dzieci, o portfelach rodziców nie wspominając. Darmowe e-booki są już w ogóle piękną wizją, oby tylko się kiedyś faktycznie zmaterializowała.
Nie zapominajmy o tym, że do wprowadzenia e-podręczników zostało jeszcze trochę czasu, tymczasem za wadami postawy dzieci stoją nie tylko ciężkie plecaki, ale również brak ruchu. W tej kwestii nie pomoże żadna reforma MEN, pomóc za to mogą sami rodzice. Zamiast pozwalać dziecku na kilkugodzinne seanse oglądania telewizji i siedzenie przed komputerem, zmotywujmy je do aktywności fizycznej. Nie trzeba wydawać majątku na dodatkowe zajęcia sportowe, wystarczy własnym przykładem pokazać, jak żyć aktywnie. Poświęcając godzinę dziennie, rodzic może ofiarować dziecku coś bezcennego – zdrowie.
Marika Kowalska
(red. mnd)
(fot. Thinkstockphotos)